Wyjaśnijmy to sobie od razu – idealna równowaga między językami u dziecka dwujęzycznego, którą nazywamy też zbalansowaną dwujęzycznością, jest stanem prawie niemożliwym do osiągnięcia. Ale można wspierać dziecko w tym, żeby jego języki rozwijały się w miarę możliwości prawie równomiernie (na tyle, na ile jest to w przypadku danej rodziny możliwe).
spis treści
Co można zrobić, aby podtrzymywać równowagę między dwoma (lub więcej) językami w rodzinie?
Niezwykle rzadko jest tak, że dziecko dwujęzyczne słyszy oba języki tak samo często, tak samo intensywnie i w tych samych kontekstach, sytuacjach. Ale można mimo wszystko starać się, żeby kontakt z językami i – co równie ważne, a może nawet ważniejsze – użycie języków przez dziecko, było na tyle wyrównane, na ile się da.
Zadbaj o tyle samo…frajdy, śmiechu i atrakcji w obu językach
Być może nie takiej rady spodziewałaś/-eś się na początku? Brzmi zbyt banalnie i mało konkretnie? Ale jest to niesamowicie ważne! Jak już nieraz wspominałam (między innymi w artykule o tym, jak zachęcać dziecko do mówienia w Twoim języku), że budowanie pozytywnych skojarzeń z językiem może wzmacniać u dziecka motywację do używania tego języka. Bo sprawia, że dziecko postrzega ten język jako coś atrakcyjnego, pozytywnego, co miło mu się kojarzy.
Jest to o tyle ważne, że czasem w rodzinach dwujęzycznych jeden z języków niechcący może się stać językiem obowiązków i rzeczy mało przyjemnych.
Wyobraź sobie rodzinę włosko-polską, mieszkającą we Włoszech, w której tata mówi do dziecka po włosku, a mama po polsku. Ich siedmioletni synek chodzi do włoskiej szkoły, w domu rodzice mówią do siebie po angielsku, angielski jest też językiem komunikacji całej rodziny. Mama jest jedynym źródłem polskiego, ale w ciągu tygodnia spędza z synkiem sam na sam jedynie kilkanaście godzin.
Kiedy przyjrzymy się sytuacjom i kontekstom, w których mama rozmawia i spędza czas z synkiem, to okazuje się, że od poniedziałku do piątku język polski jest obecny prawie wyłącznie w… poleceniach („podaj mi proszę kluczyki do samochodu”), omawianiu bieżących spraw domowych („co chciałbyś dziś zjeść na śniadanie?”) i przypominaniu synkowi, co jest do zrobienia („pamiętaj, żeby odrobić pracę domową, zanim wyjdziesz pograć w piłkę”).
Język polski niepostrzeżenie staje się językiem logistyki i obowiązków, a brakuje mu zabarwienia atrakcyjnego, lekkiego i zabawowego. Tymczasem włoski jest językiem zabaw z innymi dziećmi, zajęć w szkole i kontaktów z dalszą rodziną, w tym z kuzynami, z którymi chłopiec bawi się w niektóre weekendy i na wakacjach.
Nie jest to oczywiście wina mamy chłopca, bo takie są po prostu realia życia codziennego, kiedy czas na język mniejszości jest bardzo ograniczony. Ale można starać się zachować równowagę miedzy językami i są na to przyjemne sposoby. I – co najważniejsze – można to zrobić bez stawania na rzęsach!
Jak w prosty sposób włączyć więcej zabawy w Twoim języku w codziennych sytuacjach?
Kiedy zdasz sobie sprawę, że Twoje dziecko słyszy jeden język w bardziej, a drugi w mniej atrakcyjnych kontekstach (jak w opisanym wyżej przykładzie), możesz spróbować wprowadzić więcej frajdy do wspólnego czasu, który spędzasz z dzieckiem w języku mniejszości.
Może tym razem zamiast jedynie rozmawiać o tym, co przygotować na obiad (po czym Ty zwykle zajmowałaś się obiadem, a dziecko szło się pobawić), pobawicie się w rymowanki podczas gotowania? Ty będziesz wymieniać, co macie w lodówce, a dziecko będzie musiało szybko odszukać jakieś słowo, które rymuje się z produktami spożywczymi wymienianymi przez Ciebie, np.:
Rodzic: Widzę, że leży tu mała papryka . Może przyda jej się…
Dziecko: Muzyka!
Rodzic: Z drogi zmykaj, bo czai się na Ciebie dzika muzyczna papryka, aaa!!! <papryka atakuje w tle ;)>
A jeśli zabawa w rymowanki jest dla dziecka za trudna (albo nie czujesz się na siłach, żeby klecić rymy na poczekaniu ;)), to możecie pobawić się w jakąś inną zabawę inspirowaną kuchennymi produktami. Np. proste wyzwania: „znajdź 3 czerwone rzeczy na drugiej półce w lodówce”, „znajdź w kuchni 4 rzeczy mniejsze niż ząbek czosnku”. Możecie umówić się, że jeśli ktoś nie podoła wyzwaniu w ciągu minuty (ustawiacie stoper w telefonie), to będzie musiał wykonać jakieś ćwiczenie (obrócić się 4 razy w podskokach na lewej nodze, skakać jak żaba przez całą kuchnię, itd). Albo jako wyzwanie „za karę” powiedzieć jakieś supertrudne polskie (lub wymyślone) słowo.
Zachęcam przy okazji do prostych, śmiesznych zabaw językiem, np. ze starszym dzieckiem można pobawić się w „słowo czy nie słowo” – podajesz mu jakieś nieoczywiste, dość skomplikowane nowe słowo (np. parostatek) albo zupełnie wymyślone, nieistniejące słowo (takie, które mogłoby być równocześnie polskim słowem, bo brzmi całkiem realistycznie, np. naprzełajstoch). A dziecko ma za zadanie odgadnąć, czy dane słowo naprawdę istnieje. Przy okazji można otworzyć dziecko na nowe słowa i koncepty, których nie miało jeszcze okazji słyszeć. A do tego rozbudzić ciekawość dziecka językiem i pokazać, że jest on czasem tajemniczy, nieoczywisty, śmieszny, intrygujący.
Oprócz takich małych momentów frajdy w języku w codziennych czynnościach, warto też oczywiście próbować wspólnie czytać w danym języku, bawić się, wygłupiać, robić bitwy na poduszki, wymyślać historyjki, malować (i rozmawiać o tym, co malujecie), układać puzzle, oglądać i komentować bajki. Czyli zadbać o wesoły czas w Twoim języku, nawet jeśli macie na to danego dnia tylko chwilę.
Monitoruj umiejętności językowe dziecka w każdym z języków i elastycznie dokręcaj językowe pokrętła
Dwujęzyczność i wielojęzyczność są dynamiczne. To znaczy, że dziś dziecko mówi płynnie tylko w jednym języku, a w drugim dopiero buduje krótkie, proste zdania. A za kilka miesięcy w tym drugim języku może już swobodnie się bawić i porozumiewać, a w pierwszym stanąć w miejscu.
Zależy to oczywiście od ilości i jakości kontaktu dziecka z każdym z języków, ale też motywacji dziecka i okazji do używania tych języków na co dzień. Te zmiany następują płynnie i stopniowo, czasem łatwo więc nawet nie zauważyć, że jeden z języków wysunął się ostatnio na prowadzenie, a drugi jest w chwilowym zastoju.
Nie ma oczywiście nic złego w tym, że dziecko ma preferencję do wybierania na co dzień jakiegoś konkretnego języka częściej niż innego. Nie trzeba wtedy ani panikować, ani na siłę starać się przekonać dziecko do używania tego „zaniedbywanego” języka.
Ale można mimo wszystko postarać się delikatnie podsuwać „zaniedbywany” język dziecku, zwiększać w miarę możliwości jego kontakt z tym językiem. Czyli podkręcać językowe pokrętła dla wzmocnienia równowagi między językami używanymi przez dziecko.
- W ostatnim czasie wybieracie wieczorem głównie książeczki w języku hiszpańskim, bo to najczęściej hiszpańskojęzyczny tata ostatnio czyta dziecku? Może uda się trochę przełamać ten zwyczaj i Ty poczytasz teraz po polsku. Albo umówicie się, że najpierw Ty przeczytasz jedną książeczkę po polsku, a potem tata wskoczy do łózka dziecka z hiszpańską książeczką. Albo tata w ramach zabawy czasem postara się przeczytać jakieś proste słowa/zdania z polskiej książeczki, żeby pokazać, że też uważa ten język za wartościowy i wyrazić swoją aprobatę i wsparcie dla języka.
- W te wakacje mieliście póki co dużo intensywnego kontaktu z polskim, bo byliście 3 tygodnie na wakacjach u babci w Polsce i dziecko mniej używało ostatnio języka taty, czyli tureckiego? Może uda Wam się zaangażować teraz rodzinę partnera do częstszych rozmów video z dzieckiem i zabawy po turecku po dwóch stronach kamery. Np. dziecko może pokazać rodzinie partnera zrobione wcześniej rysunki, na których narysowało czas spędzony w Polsce, a przy tym prosić ich o zgadywanie, co się na każdym rysunku dzieje, i opowiadać później swoją wersję.
Zachęcam do monitorowania sytuacji językowej na bieżąco – czyli od czasu do czasu zatrzymania się i pomyślenia, jak dużo w ostatnim czasie było u Was w rodzinie (i poza domem) kontaktu ze wszystkimi językami. Czy udaje się wam zachować równowagę między językami używanymi przez dziecko na codzień. I czy płynność, łatwość i chęć dziecka do używania tych języków się jakoś ostatnio zmieniała. Czy któryś język wysunął się teraz mocno na prowadzenie, spychając tym samym inny w cień?
Po takiej refleksji możesz elastycznie reagować i wprowadzić drobne zmiany w Waszych rodzinnych językowych zwyczajach, jeśli jest to w zgodzie z Wami i macie na to ochotę. Bo pamiętaj – nic na siłę!
Autorka: dr Joanna Kołak – psycholożka, badaczka i wykładowczyni na wydziale Psychologii na University College London; ekspertka od dwujęzyczności i wielojęzyczności dziecięcej oraz od wpływu mediów na dzieci.